wtorek, 12 maja 2015

19.05.2015


Wystarczyły trzy dni żebym zaczęła poddawać w wątpliwość wszystko co robię. Nagle cały mój plan zaczął wydawać się beznadziejny i bezsensowny. Na przykład to gdzie będę mieszkać. Nie mogę niczego kupić ani wynająć bo nie mam tyle pieniędzy. Jednak nie mogę mieszkać w lesie bo przecież muszę też pracować, prawda? Tylko gdzie ja znajdę pracę? Czy ktoś w ogóle będzie chciał mnie zatrudnić? Czy nikt nie pozna, że to ja jestem zaginioną dziewczyną, o której, jak myślę, jest teraz głośno w mediach? Powoli zaczynam wpadać w panikę. Staram się uspokoić i pomyśleć trzeźwo, ale w cale nie jest to takie proste. Wyglądam za okno i skupiam się na mijanych drzewach.  Jadę szybko więc nie mogę się im za dobrze przyjrzeć, ale i tak widzę, że są piękne. Zieleń liści jest żywa i soczysta, a słońce rozjaśnia górne części koron. Pędząc pewnie około 200 km/h udaje mi się wypatrzeć stado latających ptaków. Ciekawe czy są szczęśliwe? Bo powinny być, prawda? Są wolne. Zawsze mogą robić co chcą. Nikt nic im nie każe, a ich jedyne zajęcia to latanie, jedzenie i spanie. No i jeszcze wychowywanie dzieci, jeśli je mają oczywiście. Patrzę jak kręcą koła. To cudowne. Chciałabym być ptakiem. Będąc nim mogłabym być szczęśliwa i nigdy nikt nie zrobiłby…
- Cześć! Jestem Sophie!  - pogodny damski głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Byłam zaskoczona z dwóch powodów. Pierwszym była jej radość i otwartość mimo że jestem dla niej zwykłą nieznajomą. Ja nigdy bym się tak  nie zachowała. Jestem bardzo wstydliwa. Drugim powodem było jej imię. Nie chodzi o to, że mi się nie podoba albo, że pierwszy raz je słyszę. Uważam, że jest bardzo ładne i znam kilka osób, które tak właśnie mają na imię. Problem polega na tym jak bardzo do niej nie pasuje. Zawsze kojarzyło mi się ono z grzeczną, poukładaną i raczej bogatą dziewczyną. Taką mieszkającą w wielkim domu, chodzącą do prywatnej szkoły, mającej rodziców lekarzy, a jej celem życiowym jest ratowanie bezbronnych zwierząt. Ona była dokładnym tego przeciwieństwem. Krótkie czarne spodnie z wysokim stanem, dziurawe rajstopy, odsłaniająca połowę brzucha, ciemna bluzka z trupią czaszką, skurzana kurtka no i również czarne buty. Do tego ciemne długie włosy, gruby makijaż i wielkie kolczyki. Wyglądała jak córka pana ciemności albo chociaż dziewczyna rockmana. Upiorne.
- Tak, tak. Wiem co myślisz. Jak moi rodzice mogli mnie tak nazwać? Trochę nie pasuje, co nie? – roześmiała się po tych słowach. – A ty jak masz na imię?
- Ann. –odpowiedziałam od razu. Moment. Czemu ja się z nią w ogóle zadaje? Miałam tego nie robić bo grozi to zdemaskowaniem mojej tożsamości.
- To skrót od Annie? – teraz tylko pokiwałam głową. – Dokąd jedziesz?- zapytała po chwili.
Nie wiem co spowodowało, że się odezwałam. Może to jaka była miła i otwarta? Może to, że chciałam z kimś pogadać? A może po prostu musiałam to powiedzieć na głos? Nie mówię jej wszystkiego. Wystarczy tylko jedno słowo.
- Daleko.

sobota, 11 kwietnia 2015

18.05.2015

Przez rok przed ucieczką zaczęłam oszczędzać pieniądze. Podkradałam tacie po 10$ aby nie zauważył, że znikają mu pieniądze. Odłożyłam w ten sposób ok. 200$. Miałam też trochę wcześniejszych oszczędności, więc mam ok. 300$. Nie będę kupowała biletu, chyba że będzie przechodził kontroler biletów, a mi nie uda się uciec. Jestem  bardzo zmęczona. Nie jestem w pociągu jeszcze 30 minut a już śpię.
Budzi mnie gwałtowne hamowanie. Krajobraz za oknem nie bardzo się zmienił, ale gdy spoglądam na zegar z przodu wagonu okazuje się, że jadę już od 5h. Niedługo będę musiała przesiąść się do pociągu międzystanowego. Mam zamiar dojechać na południe. Tam będzie ciepło i nie będę musiała martwić się o ciepłe ubrania. Niespodziewanie do wagonu wchodzi kontroler. Nie chce wydawać swojej kasy, bo może przydać się później, ale jak będę musiała…  Zauważam śpiącą kobietę na drugim końcu wagonu. Kontroler ją omija. Nagle rozumiem dlaczego dojechałam aż tutaj bez kontroli biletów - spałam. Nie czekając ani chwili dłużej zamykam oczy i uspokajam oddech. Udało mi się. Kontroler przeszedł obok mnie i dalej mogę jechać bez biletu.
Wysiadam na dworcu. Patrzę w ziemię, aby kamery nie mogły namierzyć mojej twarzy - nauczyłam się tego z książek. Uwielbiam czytać. Myślę, że to moje największe hobby. Oprócz tego lubię jeszcze rysować i malować. Nie mam talentu do pisania książek, ale to mnie odpręża. Zależy od nastroju czy piszę o szczęśliwym życiu, czy o takim, podobnym do mojego. Dlatego zawsze pisałam na raz dwa opowiadania. Otwierałam czasem zielony, czasem czerwony notes. Losy głównych bohaterów zależą ode mnie. Mam wrażenie, że to ja ich kontroluję. Mogę doświadczyć kontroli. W moim normalnym życiu kontrola zaczęłą kończyć się sześć lat temu - po śmierci mamy - a skończyła się pięć lat temu kiedy To stało się po raz pierwszy.
Przeciskam się między tłumem. Docieram do właściwego peronu w chwili przyjazdu mojego pociągu. Mam wielkie szczęście, ponieważ ten pociąg jeździ dwa razy dziennie. Jest wmiare pusto. Od razu zasypiam.
Znowu śni mi się ten sam chłopak. Wcześniej byliśmy małżeństwem i mięliśmy córeczkę. Teraz śni mi się nasz ślub. Stoi przed ołtarzem, a ja powoli idę do niego. Ubrany jest w dopasowany, czarny smoking. Ja mam na sobie moją wymarzoną sukienkę - jest z koronki, która na ramionach i części pleców jest przezroczysta, a  pozostała część jest podszyta białym materiałem. Jest ona idealnie dopasowana i sięga do ziemi. Część włosów mam upiętą w rozpadający się kok (wiem, że nie rozpadnie się bardziej), a pozostałe opadają mi lokami na ramionach. Mam delikatny, naturalny makijaż. Całość daje piorunujący efekt. Gdy dochodzę do mojego przyszłego męża czuję motylki w brzuchu i moją wielką miłość do niego. Wiem, że jest to mężczyzna moich marzeń. 
Nawet nie wiem kiedy minął prawie cały ślub. Pamiętam tylko nasze symboliczne "tak". Teraz trwa wesele. Tańczymy nasz pierwszy taniec, a wszyscy goście patrzą na nas. Wkrótce muzyka kończy się, a wszyscy biją nam brawo. 
Impreza trwa już od 3h. Jest naprawdę super. Wszyscy bawią się, tańczą, śpiewają. Nagle w oddali widzę aż zbyt mocno znaną twarz. To On. To mój ojciec. Podchodzi do mnie i pyta ze swoim aroganckim uśmiechem: Czemu nic nie powiedziałaś, że wychodzisz za mąż? Przecież wiesz co się dzieje, gdy coś robisz na przkór lub coś o czym nie wiem.

W tym momencie budzę się z krzykiem. Na szczęście w tym przedziale nikogo nie ma. Może nikt tego nie słyszał. Do końca podróży nie jestem w stanie zmrużyć oka. 

wtorek, 31 marca 2015

18.05.2015 r.

 
Pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadają do ogromnego holu przez brudne szyby. Jak na tak wczesną porę na dworcu panuje straszny gwar. Zatrzymuję się na chwilę przy rozsuwanych drzwiach lekko oszołomiona. Co dziwne, po tak długim czasie przebywania w ciszy i samotności, tłum i hałas cały czas budzą we mnie raczej negatywne skojarzenia. Powoli ruszam, pochłonięta przez wartki nurt rzeki ludzi,  w stronę ogromnej, elektronicznej planszy z rozkładem jazdy. Idę przed siebie żwawym tempem, po mimo że moje ciało powoli odmawia mi posłuszeństwa. Prawie nie przespana noc i wrażenia paru ostatnich dni powoli zaczynają dawać mi się we znaki. Pewnie to jedynie dzięki resztkom adrenaliny krążącej w moich żyłach, jakoś się jeszcze trzymam. Choć prawie nikt nie zwraca na mnie uwagi, próbuję doprowadzić się do jako takiego porządku. Przygładzam włosy, otrzepuję ubranie i zakładam na nos swoje stare okulary. Mam nadzieje, że to wystarczy, żebym nie wyglądała jak dzikuska z lasu. Choć może byłoby to lepsze, przynajmniej nikt by mnie nie rozpoznał.
Koło tablicy informacyjnej kłębi się jeszcze więcej ludzi.  Przecieram oczy ze zmęczenia i próbuję dostrzec godzinę odjazdu mojego pociągu.
Kurczę! Nie wiedziałam, że mam tak mało czasu!  Z tego co udało mi się zrozumieć,  odjeżdżam za 3 minuty. Nie miałam do tej pory jak kontrolować czasu, bo komórkę wyrzuciłam po drodze. Jestem prawie pewna że tata cały czas ją namierza, więc to byłoby za duże ryzyko mieć ją cały czas przy sobie. Jakimś cudem wykrzesam z siebie resztki energii i bez chwili wahania ruszam biegiem w stronę peronu 2. W pędzie obijam się boleśnie o czyjeś ramię i dostaję po nodze torbą. Droga wydaje się dłuższa niż na to wcześniej wyglądało. Mijam ostatni zakręt, cudem omijając matkę z wózkiem i zbiegam po ruchomych schodach. W chwili kiedy pociąg zaczyna powoli ruszać docieram do drzwi wagonu i wskakuję do środka. Przez chwilę ogarnia mnie czysta radość. Nie przejmuję się nawet brakiem biletu, ani pościgiem który mój ojciec pewnie już za mną wysłał. Myślę jedynie o tym, że pierwszy raz w swoim życiu jestem wolna.

sobota, 21 marca 2015


17.05.2015


 
 

Minęło już 10 lat. 10 lat odkąd to wszystko się skończyło.  

Pod sobą czuje miękkie poduszki skórzanej sofy. Całe moje ciało okrywa cienki, puszysty koc. Czuję światło słońca ogrzewające mi twarz. Oczy mam zamknięte, ale w mojej głowie jest pełno myśli. Nie o przeszłości, ale o teraźniejszości. O tym jak bardzo jestem teraz szczęśliwa. Mam piękne mieszkanie, dobrą pracę i…

- Mamo! Wróciliśmy! – głos mojej córeczki roznosi się po całym domu.

Słyszę jak wraz z tatą wchodzi do środka i biegnie w moją stronę. Jej małe rączki oplatają mnie i przytulają z całej siły. Nie otwierając oczu mocno przyciskam ją do swojej piersi. Kocham ją tak mocno! Jest jednym z moich największych skarbów. Drugim jest oczywiście on. Słyszę jak zmęczony po całym dniu pracy podchodzi by ucałować mnie w czoło.

- Dzień dobry kochanie. – jego głos jest tak miękki i kojący, że pragnę go słuchać do końca mojego życia. –Czy nie męczysz się za bardzo tak leżąc?

Zaśmiałam się. Tylko on jeden potrafi mnie tak szybko rozśmieszyć. Jego wargi dotkają mojego czoła, a potem przesuwają się by dotknąć moich ust. Cóż za cudowne uczucie. Jego usta idealnie pasują do moich. Odsuwa się ode mnie, a ja powoli otwieram oczy. Wydają się okropnie ciężkie, jakbym nie otwierała ich od kilkunastu godzin. Nie bez wysiłku podnoszę powieki. Przed sobą widzę korony drzew i jasne niebo.

Sen był tak realistyczny, że z zaskoczenia aż podskakuję. Dobrą minutę zastanawiam się co się dzieje. Dopiero potem zaczyna docierać do mnie rzeczywistość. Jestem w lesie. Minęły dwa dni odkąd uciekłam. Chłód poranka boleśnie przebija się przez kurtkę, której używam jak koca. Moja bluzka i tył spodni są całkowicie przesiąknięte poranną rosą. Całe ciało mam obolałe. Mimo wielkiej chęci pozostania na miejscu i czekania aż coś mnie zje lub póki mech mnie nie porośnie, wstaję, zakładam na plecy plecak i ruszam przed siebie. Wiem że muszę iść dalej.

wtorek, 17 marca 2015

PROLOG

To zaczęło się 5 lat temu. Na początku myślałam, że to zły sen. Potem, że koszmar. Aż w końcu zrozumiałam, że to właśnie jest życie. 
Nie wiem jak mógł mi to zrobić. Nie wiem jak może to robić. Wiem, że będzie dalej to robił.
Chyba, że mnie tu nie będzie. Chyba, że ucieknę. Chyba, że nie zostawię po sobie żadnego śladu.

Tak zrobię. Już podjęłam decyzję. Jutro mnie tu nie będzie.

Kilka słów na początek

Hej xD
Na tym blogu chcemy publikować kolejne rozdziały naszego opowiadania. Jesteśmy we trzy: Alexandra Hayden, Avalon Black i ja - Elisabeth Cipriano. Chodzimy do tej samej klasy i jesteśmy bookwarm' sami. Mamy pomysł aby wspólnie napisać opowiadanie. Każda z nas będzie pisać inny rozdział, ale nie znamy swoich pomysłów na opowiadanie. Będziemy kontynuowały wcześniejszy rozdział. Na pewno każda zmieni swój pomysł na bloga kilka razy zanim ją skończymy :) Życzcie nam powodzenia ;)
Ps. Mam nadzieję, że będzie wam się podobało