sobota, 11 kwietnia 2015

18.05.2015

Przez rok przed ucieczką zaczęłam oszczędzać pieniądze. Podkradałam tacie po 10$ aby nie zauważył, że znikają mu pieniądze. Odłożyłam w ten sposób ok. 200$. Miałam też trochę wcześniejszych oszczędności, więc mam ok. 300$. Nie będę kupowała biletu, chyba że będzie przechodził kontroler biletów, a mi nie uda się uciec. Jestem  bardzo zmęczona. Nie jestem w pociągu jeszcze 30 minut a już śpię.
Budzi mnie gwałtowne hamowanie. Krajobraz za oknem nie bardzo się zmienił, ale gdy spoglądam na zegar z przodu wagonu okazuje się, że jadę już od 5h. Niedługo będę musiała przesiąść się do pociągu międzystanowego. Mam zamiar dojechać na południe. Tam będzie ciepło i nie będę musiała martwić się o ciepłe ubrania. Niespodziewanie do wagonu wchodzi kontroler. Nie chce wydawać swojej kasy, bo może przydać się później, ale jak będę musiała…  Zauważam śpiącą kobietę na drugim końcu wagonu. Kontroler ją omija. Nagle rozumiem dlaczego dojechałam aż tutaj bez kontroli biletów - spałam. Nie czekając ani chwili dłużej zamykam oczy i uspokajam oddech. Udało mi się. Kontroler przeszedł obok mnie i dalej mogę jechać bez biletu.
Wysiadam na dworcu. Patrzę w ziemię, aby kamery nie mogły namierzyć mojej twarzy - nauczyłam się tego z książek. Uwielbiam czytać. Myślę, że to moje największe hobby. Oprócz tego lubię jeszcze rysować i malować. Nie mam talentu do pisania książek, ale to mnie odpręża. Zależy od nastroju czy piszę o szczęśliwym życiu, czy o takim, podobnym do mojego. Dlatego zawsze pisałam na raz dwa opowiadania. Otwierałam czasem zielony, czasem czerwony notes. Losy głównych bohaterów zależą ode mnie. Mam wrażenie, że to ja ich kontroluję. Mogę doświadczyć kontroli. W moim normalnym życiu kontrola zaczęłą kończyć się sześć lat temu - po śmierci mamy - a skończyła się pięć lat temu kiedy To stało się po raz pierwszy.
Przeciskam się między tłumem. Docieram do właściwego peronu w chwili przyjazdu mojego pociągu. Mam wielkie szczęście, ponieważ ten pociąg jeździ dwa razy dziennie. Jest wmiare pusto. Od razu zasypiam.
Znowu śni mi się ten sam chłopak. Wcześniej byliśmy małżeństwem i mięliśmy córeczkę. Teraz śni mi się nasz ślub. Stoi przed ołtarzem, a ja powoli idę do niego. Ubrany jest w dopasowany, czarny smoking. Ja mam na sobie moją wymarzoną sukienkę - jest z koronki, która na ramionach i części pleców jest przezroczysta, a  pozostała część jest podszyta białym materiałem. Jest ona idealnie dopasowana i sięga do ziemi. Część włosów mam upiętą w rozpadający się kok (wiem, że nie rozpadnie się bardziej), a pozostałe opadają mi lokami na ramionach. Mam delikatny, naturalny makijaż. Całość daje piorunujący efekt. Gdy dochodzę do mojego przyszłego męża czuję motylki w brzuchu i moją wielką miłość do niego. Wiem, że jest to mężczyzna moich marzeń. 
Nawet nie wiem kiedy minął prawie cały ślub. Pamiętam tylko nasze symboliczne "tak". Teraz trwa wesele. Tańczymy nasz pierwszy taniec, a wszyscy goście patrzą na nas. Wkrótce muzyka kończy się, a wszyscy biją nam brawo. 
Impreza trwa już od 3h. Jest naprawdę super. Wszyscy bawią się, tańczą, śpiewają. Nagle w oddali widzę aż zbyt mocno znaną twarz. To On. To mój ojciec. Podchodzi do mnie i pyta ze swoim aroganckim uśmiechem: Czemu nic nie powiedziałaś, że wychodzisz za mąż? Przecież wiesz co się dzieje, gdy coś robisz na przkór lub coś o czym nie wiem.

W tym momencie budzę się z krzykiem. Na szczęście w tym przedziale nikogo nie ma. Może nikt tego nie słyszał. Do końca podróży nie jestem w stanie zmrużyć oka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz